CategoriesMiejsca Sztuka

Krakowskie Arrasy – Niezwykła Ewakuacja

arras w krakowie

Pisze Marta Bielecka, przewodnik po Krakowie

Przyszła mi chęć napisania kilku słów o wawelskich arrasach, ponieważ akurat teraz mamy wyjątkową okazję podziwiać całą kolekcję na Wawelu. 

No może słowo „teraz” nie jest najlepsze. Z racji pandemii, muzea raz są otwierane, raz zamykane. Ale tam, wewnątrz, w komnatach one wciąż wiszą i czekają na Was. 

Opowiem wam o niewielkim tylko wycinku tej historii. 

Przenieśmy się  w czasie. 

Wojenna odyseja Arrasów

Jest 1 września. Wybucha II wojna światowa. Wawel jest przygotowany do ewakuacji tzw. „skarbów narodowych”. To znaczy, wydawało się, że jest przygotowany. Nikt tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy, jak to będzie wyglądało w warunkach wojennych. Nagle okazało się, że problemem jest wszystko.  Nie można dostać samochodów, ruch kolejowy jest zdezorganizowany, władze mają inne sprawy na głowie.

Wreszcie 3 września późnym wieczorem,  znaleziono rozwiązanie. Arrasy popłyną, zostaną załadowane na galar (barkę). Nocą transport wyrusza w stronę Sandomierza. Płyną bardzo, bardzo powoli. Możecie sobie wyobrazić tę scenę, nad głowami naloty bombowców, wszędzie chaos, wciąż trzeba się kryć w zaroślach. A oni suną majestatyczne po Wiśle. Od Nowego Korczyna galar będzie podczepiony do małego statku, aby przyspieszyć ewakuację. W tym czasie niemieckie czołgi, samoloty, posuwają się tuż za nimi. Kiedy galar dociera do Sandomierza, okazuje się, że nie ma mowy o tym, aby stąd ruszyły nowym transportem. Bombardowania trwają. Trzeba płynąc dalej. Teraz w stronę Kazimierza, kończy się węgiel, skąd go wziąć, cała wyprawa staje. Jakimś cudem udaje się go jednak dokupić i można kontynuować podróż. W Kazimierzu Dolnym okazuje się, że dalsza droga nie ma już sensu. Pod Warszawą są już Niemcy. Zresztą do Kazimierza również się zbliżają, wszędzie pożary, bombardowania. Wtedy opiekunowie  skarbu decydują się na przepakowanie gigantycznych rulonów na chłopskie furmanki. W ten sposób docierają do wsi Tomaszowice, tam udało się załatwić samochody. Wciąż trwają naloty, auta się psują, brakuje benzyny. W pewnym momencie uświadomiono sobie, że nie ma gdzie w Polsce ukryć się z tymi dziełami. Wtedy pada decyzja – Rumunia. 

arras krakowski indyk

18 września nasze arrasy przekraczają granicę państwa. Część skarbów złożono w ambasadzie polskiej, a część w brytyjskiej. Sytuacja nadał jest niepewna, Niemcy wystosowały notę do rządu rumuńskiego, żądając wydania przybyłych z Polski skrzyń z zabytkami. Tymczasowo skarby zostały zabezpieczone, władze rumuńskie przyznały nawet polskiej ambasadzie ochronę. Jednak wiedziano, że ich losy są bardzo niepewne. 

22 listopada skrzynie wyruszają na rumuńskim statku „Ardeal” z portu Kontanca. Ósmego stycznia 1940 roku, po wielu perypetiach skarb dociera do portu w Marsylii i stamtąd koleją do miasteczka Aubusson. To odwieczne zagłębie tkactwa we Francji. Tam wreszcie otoczone są profesjonalną opieką. Do Aubusson trafiły też inne polskie skarby np. Szczerbiec – miecz koronacyjny polskich władców.

I nagle w maju 1940 pancerne dywizje niemieckie wraz z bombowcami, uderzają na Francję. Francja została zmiażdżona w miesiąc. Znów trzeba uciekać. W chaosie zawieruchy wojennej jaki zaistniał we Francji, istnym cudem jest trafienie w porcie w Bordeaux na mały polski statek handlowy „Chorzów”. Tuż przed podejściem oddziałów niemieckich pod port statek wypływa do Anglii. Wszystkie statki wypływające z Bordeaux są bombardowane przez niemieckie samoloty. Na oczach załogi idzie na dno, płynący tuż obok statek francuski. Jak wielkie jest zagrożenie, świadczyć może desperacki gest polskiej załogi, otóż miecz koronacyjny polskich królów zostaje przywiązany do deski, w nadziei, że jeżeli statek pójdzie na dno, to może chociaż on, jakimś cudem zostanie odnaleziony. 

arras krakowski osoba

Mimo dramatycznych wydarzeń na morzu „Chorzów” dobija do Anglii. Cały skarb zostaje zdeponowany w ambasadzie polskiej w Londynie. Jednak i to miejsce nie wydaje się bezpieczne, panuje przekonanie, że po pokonaniu Francji, Hitler uderzy na Anglię. Znów trwają nerwowe poszukiwania transportu, koniec końców udaje się  znaleźć polski statek „Batory” zamieniony wówczas na wojenny transportowiec. I tym statkiem nasze Arrasy przepłynęły ocean i dotarły do Kanady. Płynęły w niebyłym towarzystwie, statek transportował zapasy brytyjskiego złota, ewakuowanego z banków angielskich. 13 lipca dotarły do portu w Halifax.W Kanadzie były już bezpieczne. Ale to nie koniec ich przygód, najlepszym dowodem jest to, że wróciły do Polski dopiero w styczniu 1961 roku, po 21 latach tułaczki.

Ale to już inna historia.

marta bielecka krakówAutor artykułu: Marta Bielecka, przewodnik po Krakowie

Fascynacja podróżami i miłość do historii doprowadziły ją kiedyś do zmiany zawodu o 180 stopni , po kilku latach stabilnej, poukładanej pracy w świetnym domu maklerskim w Krakowie zdecydowała się na kolejne studia, tym razem z miłości. Została więc historykiem sztuki, zdobyła licencję przewodnika po Krakowie oraz licencję pilota i wreszcie zaczęła żyć tak jak chciała. Dumna uczestniczka projektu Przewodnicy Bez Granic.

 

 

 

 

Kilknij aby zagłosować!
[Total: 22 Average: 4.6]

1 Comment

  1. Niesamowita historia opowiedziana przez szczęśliwego człowieka z ogromną pasją. Cudowne połączenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X
Add to cart